Teksty

Święty Franciszek Ksawery - ewangelizator nowej ewangelizacji

Ignacy Loyola - formator formatorów

Pielgrzymka młodych Europy- Loteto 1995 - cz. I

Pielgrzymka młodych Europy- Loteto 1995 - cz. II

Śpiewająca skała

Lourdes - miejsce nadziei

Czuwanie

San Giovanni Rotondo

Palermo - specer uliczkami miasta

Ilie

Czym jest Odnowa Charyzmatyczna?

Odnowa w Duchu Świętym we Włoszech

Opis Zesłania Ducha Świętego w Dziejach Apostolskich i jego przesłanie

Słowo życia

Pan jest Pasterzem moim

 

 

Święty Ignacy Loyola - formator formatorów

 

 

Do 27 roku życia, jak sam opowiada w Autobiografii - Opowieści pielgrzyma, był człowiekiem światowym i pochłoniętym marnościami. Dziś historycy raczej są zgodni, aby ten okres wydłużyć do 30 lat.

Pochodził z biednej szlachty baskijskiej i miał zadatki, aby zostać jednym z wielu rycerzy ówczesnej Hiszpanii. Przeszedł staranną formację dworską, nie stronił od pojedynków i przelotnych miłostek. Kochał ten świat. Ale nie był przeciętnym rycerzem, gdyż często oddawał się marzeniom. Marzył o damie serca, która pochodziła z królewskiego rodu, marzył o sławie, o zwycięstwach, o potędze. I chyba wszystko wskazywało na to, że coś z tych marzeń stanie się rzeczywistością.

Był dobrym rycerzem, ale to niewiele znaczy, gdy przeciwnik jest o wiele silniejszy. I tak było z Ignacym 20 maja 1521 roku, w poniedziałek po Zesłaniu Ducha Świętego. Podczas obrony twierdzy w Pampelunie przeciwko Francuzom, Ignacy został ugodzony armatnią kulą. W opłakanym stanie zaniesiono go do rodzinnego zamku w Loyoli. Zaczęła się kolejna i chyba jedna z ważniejszych batalii w jego karierze - walka o życie. W uroczystość św. Piotra roku następnego dokonuje się przełom w chorobie i postrzelony rycerz zaczął powracać do zdrowia. Ale ku swemu przerażeniu spostrzegł, że gojące się nogi różnią się długością. Ignacy bał się o wiele bardziej zostać kaleką niż bólu. Zażądał kolejnej operacji. W czasie rekonwalescencji na nowo z podwojoną siłą oddał się marzeniom. I znów damy, sława i wojna zagościły w jego sercu. A że czas przykrzył mu się i dłużył, chciał poświęcić się czytaniu współczesnych sobie "Harlequinów". Zatroskana rodzina znalazła w domowej biblioteczce tylko "Życie Chrystusa" i "Żywoty świętych". No cóż, nie miał innego wyboru, wiec z niechęcią zaczął przerzucać stronice. I tak Ignacy poznał dwie szkoły: szkołę świata - próżną, nic nie znaczącą i szkole Jezusa. "Ja chce zrobić to co św. Franciszek, to co św. Dominik" - powtarzał do siebie. Na miejsce wymarzonej damy w jego sercu zadomowił się Jezus. Chciał wszystko oddać dla Niego, chciał Mu służyć. Nie wiedział jeszcze w jaki sposób, gdyż było to dla niego zupełnie nowe doświadczenie.

W 1522 roku na zawsze pozostawia rodzinny zamek, aby udać się do Ziemi świętej. Po drodze jednak ukończył szkołę Jezusa. Mała miejscowość Manresa stała się dla niego Jezusowym uniwersytetem, szkołą, w której naukę musiał zaczął od pierwszej klasy. Prawie rok poznawał pod wpływem Ducha Świętego swego nowego Pana i Mistrza Jezusa. Był gorliwym uczniem. Dał się prowadzić za rękę już nie królowi ziemskiemu, ale Królowi królów i Panu panów. Z Manresy odchodził z gorącym pragnieniem służenia Jezusowi i pomagania duszom. Po powrocie z Ziemi świętej z jednej strony uzupełniał braki w swojej edukacji, a z drugiej pozyskiwał ludzi dla Jezusa. Miał już wtedy sprawdzoną (w pewnym sensie na sobie) metodę Ćwiczeń Duchownych, którą proponował wybranym osobom. A do tego miał charyzmatyczny dar traktowania z ludźmi. I tak na przykład w Paryżu po odprawieniu Ćwiczeń Duchownych pod kierunkiem Ignacego dwaj profesorowie porzucili Sorbonę, aby służyć Jezusowi w osobach biednych, chorych i potrzebujących.

Ignacy zgromadził wokół siebie i uformował małą grupkę przyjaciół, którzy stali się formatorami kolejnych pokoleń. Nie formował ich dla siebie, ale dla Jezusa, aby pozyskiwali nowych ludzi dla Królestwa Bożego.

Ignacy wiedział przeogromne potrzeby Kościoła i choć w owych czasach renoma duchowieństwa nie była najlepsza, chciał za wszelką cenę pozyskać aprobatę papieża dla swoich planów i metod działania. Wszyscy kolejni papieże widzieli w Ignacym i jego towarzyszach silny oręż dla krzewienia wiary szczególnie w czasach rozwoju reformy protestanckiej.

Ignacy osiada w Rzymie kierując zastępem nowych formatorów i sam oddając się formacji kolejnych. Miał niesamowitą wrażliwość na potrzeby Kościoła i świata. Wysyłał więc swoich współbraci do wszystkich krajów Europy (Hiszpanii, Francji, Portugalii, Niemiec, Czech, Włoch, Irlandii, Anglii), nie zapominał o Indiach, Brazylii i Etiopii. Stanęli oni na wszystkich newralgicznych frontach. Uformowani towarzysze Ignacego nie tylko ewangelizowali, udzielali Ćwiczeń Duchownych, ale zakładali szkoły, Kolegia, Uniwersytety, uczestniczyli w obradach Soboru trydenckiego. Ale przede wszystkich troszczyli się o ubogich w ewangelicznym znaczeniu tego słowa, chcieli być głosem tych, którzy nie mieli głosu.

Ignacy odszedł do Pana w 1556 roku, a tysiąc uformowanych formatorów kontynuowało jego powołanie.

Przedziwna to historia jednego życia, które tak bardzo odmieniło dzieje świata, Kościoła i człowieka. Prawie przez trzy tygodnie uczestniczyłem we mszy św. odprawianej w pokoju - kaplicy w Loyoli. Nad ołtarzem widniał napis: "Aqui si entregó a Dios Inigo di Loyola" (Tu powierzył się Bogu Inigo z Loyoli). Niektórzy mówili, że jest to kaplica nawrócenia, inni, że powołania Ignacego. Myślę, że obie te stwierdzenia są prawdziwe.

Mieszkając w domu, z którego wyszedł Ignacy, aby służyć Jezusowi i pomagać duszom, zastanawiałem się nad kluczem dla zrozumienia jego osoby, co mogłoby pomóc mam, ludziom wkraczającym w trzecie tysiąclecie chrześcijaństwa, lepiej kontynuować dzieło ewangelizacji. Modląc się i rozważając jego życie zrozumiałem, że Ignacy nigdy nie wyprzedzał Ducha Świętego, ale szedł za Jego natchnieniami. I właśnie na tym polega rozeznawanie woli Bożej, w tym zawiera się mądrość Kościoła i to powinno się stać centrum życia każdego chrześcijanina.

Ignacy jest wiec dla mnie przykładem wielkiego charyzmatyka, formatora formatorów. Będąc patronem rekolekcji i Ćwiczeń Duchownych, sądzę, że możemy go też nazwać patronem szkół ewangelizacji i formacji formatorów.